Mars kontra Snikers

Oto podstrona: 0


Podobno mężczyźni są z Marsa. Jako, że bóg wojny to ucieleśnienie siły, odwagi i męstwa tego właśnie spodziewamy się po naszych mężach, narzeczonych, braciach, ojcach. Jest źle w tym temacie. Codziennie w pracy zawodowej spotykam się z młodzieżą w wieku od siedemnastu do dwudziestu lat. Załatwienie u mnie sprawy wymaga przygotowania wniosku i kilku innych dokumentów. Ale to bez znaczenia. Przeraża mnie jedno. Diametralna różnica między dziewczynami, a chłopakami. Dziewczyny przychodzą zazwyczaj same. Błysk w oku i czasem całkiem sympatyczna pogawędka o pogodzie. Wypełniają wniosek w mgnieniu oka, a czasem nawet przypomną mi który dzisiaj mamy dzień miesiąca, gdy w ferworze urzędniczej walki z biurokracją o tym najzwyczajniej w świecie zapomnę. Podstawy savoir vivre są dla nich chlebem powszednim. Zawsze jest "dzień dobry", "dziękuję" i "do widzenia" na co zwracam szczególna uwagę. Każda dziewczyna dosunie po sobie krzesło do stołu. Nie mam uwag. Spuszczona głowa, przerażenie w oczach i wchodzi nastolatek, a raczej zostaje wepchnięty do biura. Po nim wchodzi mama. Zawsze jest mama, bo tatusiowie pewnie nie mają czasu, co stwierdzam z przekąsem. Pytam o imię, odpowiada mama. Pytam o wiek, sytuacja się powtarza. Itd. Czasem któryś chciałby wypełnić wniosek, ale nie może, bo mama zrobi to lepiej. Kochane mamy naszych chłopców - zjedzcie czasem Snikersa i odpuście!